Niki de Saint Phalle
20 lis 2021

Wolność jest kobietą

Historia Niki de Saint Phalle

Arystokratka, buntowniczka, prekursorka, feministka. Rzeźbiarka, malarka, performerka. Artystka obecna, artystka absolutna, która ponad wszystko ceniła proces tworzenia. Powtarzała często, że sztuka uratowała ją przed szaleństwem. Uciekała w nią przed życiem, jednocześnie inspirując się swoją własną historią, próbując przez kreację przełamać własne traumy.

Sztuka pomogła mi ugasić ogień szalejący w mojej duszy.
Niki de Saint Phalle

Niki de Saint Phalle podczas pracy.

Dom legend

Czarny czwartek 1929 roku i tłumy załamanych bankierów. Wśród nich André Marie Fal, młody Francuz, który pracuje w Nowym Jorku na swoją własną wersję amerykańskiego snu. Krach na giełdzie sprawia, że nie może teraz wrócić do żony do Francji mimo, że za kilka miesięcy ma się urodzić ich drugie dziecko. Jesienią 1930 przychodzi na świat ich córka Catherine, na którą od pierwszych lat życia wszyscy będą wołać Niki. Saint Phalle to jedna z ostatnich i najstarszych arystokratycznych rodzin we Francji. Należą do nich pałace na terenie kraju, w jednym z nich mieszkali dziadkowie artystki.  Gdy Niki była malutka, mama zostawiła ją tam na kilka lat. Sama pojechała do Stanów, by pomóc mężowi ustabilizować ich sytuację finansową. 

Pierwsze lata życia dziewczynki wypełnione były radością i niewinnością. Dzieci mogły wolno biegać po zamku i przylegających do niego ogrodach. Ściany budynku przystrojone były rzeźbami, średniowiecznymi malowidłami i różnymi wariacjami godła rodziny, z dominującym motywem smoka. Do snu zawsze kładł wnuki dziadek, który był fanatykiem legend rycerskich. Dzieci śniły potem o niesamowitych przygodach dzielnych przodków. Jeden z nich miał nawet towarzyszyć samej Joannie D’Arc. Dziadek Niki miał przekonywać wnuki, że one też są prawdziwymi rycerzami i mogą wywalczyć wszystko. Nie minęło dużo czasu, zanim Niki sama zaczęła tworzyć rycerskie historie. Ten motyw pojawia się w jej sztuce kilkadziesiąt lat później.

Lato węży

Rodzice Niki bardzo szybko odbudowali swoją sytuację finansową w Stanach. Kupili mieszkanie z widokiem na Central Park i sprowadzili dzieci do Nowego Jorku. Zanim wyjechali, wydarzyło się jednak coś, co miało kolosalny wpływ na życie artystki. Wspomnienie o tym wydarzeniu trzymała w ukryciu niczym najpilniej strzeżoną tajemnicę. Wyjawiła ją dopiero w wieku sześćdziesięciu czterech lat w ilustrowanej książeczce zatytułowanej „Mój sekret”. Opowiada w niej o pewnym gorącym lecie, gdy jak zwykle biegała po zielonych okolicach zamku jej dziadków. Nagle potknęła się i znalazła oko w oko z dwoma wężami. Strach ją sparaliżował, nie mogła się ruszyć. To samo czuła kilka dni później, gdy wydarzyło się coś niewyobrażalnego. Jej ukochany ojciec, trzydziestokilkuletni wówczas André, zgwałcił swoją jedenastoletnią córkę. Niki zrobiła to, co większość ofiar molestowania, czyli skrzętnie ukrywała tę traumę. Jej psychika jednak nie potrafiła sobie z nią poradzić. Do tych wydarzeń nawiązywała później w swojej sztuce. Powracający motyw węża i smoka  symbolizował dla niej życie, ale jednocześnie był synonimem prymitywnej siły i zagrożenia.

Przerwany sen

W Nowym Jorku życie rodziny de Saint Phalle było całkiem zwyczajne. Jednak dziewczyna bardzo szybko zdała sobie sprawę z nierówności w traktowaniu kobiet i mężczyzn. Edukacja i rozwój jej brata były dla rodziców najwyższym priorytetem. Ona miała przede wszystkim ładnie wyglądać i dobrze wyjść za mąż. Ze łzami w oczach patrzyła na matkę sortującą prześcieradła i wykrzykiwała, że ona nie chce takiego życia. Jako nastolatka, uwielbiała mocno się malować i wyzywająco ubierać. Tak wystrojona wymykała się w nocy do najlepszych nowojorskich klubów. Niki nieustannie opracowywała w głowie plan na niezależność. Chciała być aktorką, miała nadzieję w barach poznać odpowiednich ludzi. Tak się stało, ale jej ścieżka kariery potoczyła się w stronę modelingu. Zachwycała klasyczną urodą, wkrótce widniała na okładkach najważniejszych magazynów modowych, włącznie z takimi tytułami jak “Vogue” czy prestiżowy “Life”. 

W tym okresie Niki zdecydowała się wyjść za mąż za przyjaciela rodziny, Harry'ego Matthews, którego przypadkiem spotkała w pociągu. Jego marzeniem było studiować na Harvardzie, przeprowadzili się więc do Massachusetts. Krótko po narodzinach ich pierwszego dziecka, córki Laury, młoda rodzina przeprowadziła się do Paryża. Harry miał tam kontynuować studia, a Niki zajmować się się domem. By uciec od schematów wyjechała daleko od rodziny, jednocześnie coraz bardziej się w nich zagłębiając. Przez blisko dziesięć lat niejako błąkali się po Europie, nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Rodzina nigdy nie zaakceptowała artystycznych aspiracji Niki. Ona i Harry z drugiej strony, zupełnie odcinali się od arystokratycznych tradycji i Kościoła Katolickiego, którego artystka szczerze nienawidziła.

Niki de Saint Phalle na okładkach

Dość

Gdy mieszkali w Nicei, Niki odkryła romans męża. Próbowała zabić kochankę, po czym sama połknęła dużą ilość tabletek nasennych. Nie zadziałały, ale pogłębiły jej załamanie nerwowe. Zbierała ostre przedmioty i umieszczała je w różnych miejscach w domu, na przykład pod poduszką męża. Kilka razy próbowała popełnić samobójstwo. Harry na siłę zawiózł ją do szpitala. To tam, odizolowana od wszystkich ludzi i problemów, pierwszy raz prawdziwie zaczęła malować. W stanie natchnienia rysowała przez kilka tygodni. Odkryła, co tak naprawdę oznacza wolność. Wyszła z kliniki zdrowa i zdeterminowana, że chce tworzyć. Nigdy nie pobierała żadnych lekcji rysunku i nie zamierzała tego robić. 

Niki de Saint Phalle powiedziała kiedyś, że gdyby nie odkryła, że kocha tworzyć, pewnie zostałaby terrorystką. Po wyjściu ze szpitala, malowała non - stop. Inspirowało ją nawet to domowe życie, którego tak nienawidziła. Malowała swoją tańczącą córkę, kobiety, dzieci, domy i węże. Stworzyła swój własny świat, niczym wyrwany z dziecięcego snu, ale z domieszką mrocznej tajemnicy. W 1954 roku pojechała w podróż po Europie, zachwyciła się architekturą. Prawdziwy przełom w jej twórczości nastąpił w Barcelonie, w Parku Guell Gaudiego.  Godzinami siedziała na kolorowych ławkach. To wtedy zdecydowała, że stworzy coś podobnego. Nie wiedziała kiedy, jak i gdzie, ale była pewna, że jest to cel jej życia. Stało się to jej wielkim marzeniem. Po powrocie do Francji znów załamała się nerwowo, ale poradziła sobie dzięki sztuce. Użyła całego arsenału ostrych przedmiotów zebranych wcześniej, by stworzyć kolaż. Zrozumiała wtedy, że największym i stałym źródłem inspiracji będzie zawsze jej własne życie.

Niki de Saint Phalle, La fontaine Stravinsky, 1983
Foto: Green Moon Marketing. © 2021 Niki Charitable Art Foundation

Sława i pistolety

W wieku trzydziestu lat Niki zrozumiała, że musi być sama, żeby tworzyć. Bez dochodu i konkretnego planu, porzuciła dzieci i męża i wyjechała do Paryża. Pierwsze kroki skierowała do cour de miracles, serca Montparnasse. Tak naprawdę były to slumsy, w których mieszkało i tworzyło wielu radykalnych artystów, między innymi Marcel Duchamp. Bieda, prostota i zupełnie inny niż znany jej rodzaj bohemy, fascynowały ją i pociągały. Tam poznała swojego drugiego męża Jeana Tinguely. Wszystko w nim ją zachwycało, łącznie, z tym że kradł węgiel z pobliskiego szpitala, aby ogrzać swoje studio. Podobnie zresztą pozyskiwał materiały do swoich instalacji i rzeźb. Przez jakiś czas pomagała mu ich szukać, on powoli nasączał ją pewnością siebie. Miał jej powtarzać, że od techniki zawsze ważniejsze będą sny. 

Po miesiącu mieszkania razem, stworzyła obraz, który sprawił, że jej nazwisko pierwszy raz znalazło się w galerii sztuki. “Portret mojego kochanka, portret mój” to dzieło, w którym raz na zawsze rozprawiła się z tematem niewierności męża. Trafił on do Muzeum Sztuki Współczesnej. Była to kombinacja złożona z koszuli i tarczy do gry w rzutki. Odwiedzający byli zachęcani do interakcji z nimi. Gdy Niki obserwowała ich z boku, jej uwagę zwrócił wiszący obok słynny biały obraz Bogarta. "Chciałabym, żeby ten obraz zaczął krwawić." - miała powiedzieć. Pożyczyła strzelbę, kupiła farby i zaprosiła widzów do oglądania tego, jak tworzy pierwszy z serii słynnych obrazów-tarcz strzelniczych. Telewizje z wielu krajów Europy chciały relacjonować jej dzieło. Wkrótce podróżowała po całym świecie, na żywo tworząc swoje obrazy. Mimo że przyniosły jej one niezwykłą popularność, musiała z nich zrezygnować, gdyż poczuła, że uzależnia się od broni.

Niki de Saint Phalle. Foto (C) Centre Pompidou, Dist. RMN-Grand Palais / Fonds Shunk et Kender
Niki de Saint Phalle i Jean Tinguely.

Nanas i sprawa kobiet

Obrazy-tarcze przyniosły jej prawdziwe uznanie. W 1961 roku otworzyła swoją własną galerię. Jednocześnie była to dla niej swoista forma terapii, prawdziwe artystyczne katharsis. Rozprawiała się z przeszłością, zabijała płótno, ale tak naprawdę był w tym cały ból i traumy, które niosła w sobie w ciszy. W tym okresie Niki de Saint Phalle, wspólnie z ukochanym,  zaczęła tworzyć też pierwsze rzeźby. Były to proste, kolorowe instalacje, głównie z poliestru, inspirowane zazwyczaj kształtem kobiecego ciała. Prawdziwą międzynarodową sławę przyniosły jej gigantyczne plenerowe rzeźby. Jedna z nich, Olbrzymka, znajdująca się w Sztokholmie, reprezentowała ogromnych rozmiarów kobietę. Można było wejść do „środka”, gdzie na odwiedzających czekało kino, ławeczka dla zakochanych czy planetarium. Pępek rzeźby prowadził do tzw. Niebieskiej werandy, która miała nawiązywać do twórczości Yves’a Kleina. 

Każda ze stworzonych przez nią rzeźb, nazywanych zbiorczo nanas nawiązywała do znanych motywów z francuskiej kultury, ale w sposób nieoczywisty. Wcześniej stworzyła też serię reprezentacji kobiet, które dosłownie wychodziły z obrazów, niektóre z nich były ukazane w trakcie porodu. Dzieła te były szokujące, mężczyźni odwracali od nich wzrok. Uwielbiała prowokować, pokazywać prawdziwy obraz kobiety, tak różny od tego, który próbowała narzucić jej rodzina i społeczeństwo. Stworzyła też serię dzieł ukazujących martwe panny młode. Nanas to już zupełnie inny etap. Niki rozprawiła się z przeszłością, była szczęśliwa i spełniona. W tym okresie jej siostra i przyjaciółki były w ciąży, co stało się bezpośrednią inspiracją do narodzin nanas, które goszczą teraz w parkach i muzeach na całym świecie.

Hon/Elle, 1966, wielkich rozmiarów rzeźba Niki de Saint Phalle
Niki w Ogrodzie Tarota, Toskania, Włochy. 1985
Foto: Michiko Matsumoto © Michiko Matsumoto
Niki de Saint Phalle. Tarot Garden. 1991, litografia
© 2020 NIKI CHARITABLE ART FOUNDATION, foto: Ed Kessler

Wyśniony Ogród Tarota

Nanas to kobiety wolne, które mają prawdziwą moc ekspresji. Są pełne dziecięcej ciekawości, ale bogatsze o lekcje przeszłości. W latach siedemdziesiątych Saint Phalle zaczęła pracować też nad własną kolekcją biżuterii. Miała być to seria dla kobiet, od kobiety i o kobietach. Była bardzo surowa i zdecydowana w kwestii wzorów i kolorów, ale jednocześnie bardzo entuzjastycznie nastawiona. Wyzwania podjął się Montebello, który wspominał częste podróże do Paryża z kolejnymi prototypami. Biżuteria stworzona przez Saint Phalle często daje użytkownikowi wolność wyboru - może nosić ją jako całość, bądź mniejsze broszki. Nawiązuje do twórczości artystki i jej feministycznych poglądów. W tym okresie jej relacja z drugim mężem zaczęła się wypalać. Wcześniej wyrzucono ich ze studia na Montparnasse i kupiła dla nich dom na przedmieściach.

Zdecydowała się porzucić to wszystko i wyjechać w poszukiwaniu spełnienia jej największego marzenia, ogrodu pełnego sztuki na wzór parku Gaudiego z Barcelony. Odnalazła do tego idealne miejsce w małym miasteczku Garravichio w Toskanii. Podczas pracy nad realizacją swojego ogrodu ze snów zupełnie odizolowała się od wszystkich na kilka lat. Jedyne osoby, z którymi rozmawiała to byli robotnicy zatrudnieni do pracy. Nazwała ten projekt Ogrodem Tarota, gdyż bardzo ją inspirował. Ten projekt to jej ostateczny wyraz ekspresji, swoista autobiografia. Zdeterminowana samodzielnie sfinansować swoje marzenie, przez lata tworzyła i sprzedawała swoje mniejsze dzieła, perfumy i biżuterię. Zebrała w ciągu czterech lat kilkanaście milionów dolarów. Jej ogród to miejsce spotkania, ale też zabawy, pełen ogromnych rzeźb i śmiechu dzieci. Jest dostępny dla wszystkich, a jednocześnie tajemniczy. Jest pełen sprzeczności. Kolorowy i niepoważny, ale niosący istotne przesłanie. Symbolizuje wolność i prawdziwą, dziecięcą radość i niewinność. Taką, do której przez całe życie tęskniła jego autorka.

Niki de Saint Phalle
Naszynik autorstwa Niki de Saint Phalle.

*Niki de Saint Phalle po ukończeniu Ogrodu Tarota przeniosła się z powrotem do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarła w 2002 roku z powodu niewydolności płuc.

Marta Gocka

Projekt i realizacja: